środa, 30 stycznia 2019

Spotkanie odpustowe - styczeń 2019

Polska wspólnota katolików na terenie Grenoble i okolic jest w stałej współpracy ze wspólnotą katolików w parafii francuskiej. Nasza wspólnota Polonusów nie ma jakiegoś odrębnego, typowo polskiego ośrodka wybudowanego przez Polaków. Nigdy nie byliśmy na tyle zamożni, abyśmy mogli sobie pozwolić na postawienie odrębnego budynku sakralnego. Zawsze Polacy korzystali z życzliwości i gościnności gospodarzy modląc się najpierw w kościołach w Grenoble, a od 2013 w nieodległej dzielnicy Echirolles.  W parafii koło Grenoble bł. Karola de Foucauld jest 5 czynnych kościołów, które znajdują się w 3 miejscowościach przylegających do Grenoble: Echirolles, Pont de Claix oraz Claix. W jednym z kościołów pod wezwaniem św. Jana Bosko w Echirolles spotyka się 2 razy w tygodniu na Mszach św. wspólnota Francuzów, a Polacy mają swoją Msze św. w niedziele o godz. 10. Współpraca układa się bardzo przyjaźnie i ugodowo.  


W niedzielę poprzedzającą wspomnienie św. Jana Bosko, Patrona kościoła przypadające 31 stycznia, obydwie wspólnoty, z dużym zaangażowaniem, tak po stronie Polaków jak i Francuzów, przygotowały wspólnotową Mszę św., odprawianą w dwóch językach. Oprawą muzyczną zajęła się scholka dziecięca na czele z paniami - Justyną i Bernadettą. Modlitwa porywała serca wszystkich; trochę sobie przeszkadzających nacji, które próbowały odważnie i głośno w swoich ojczystych językach odpowiadać na wezwania księdza.

Ale posteucharystyczna biesiada w sali obok kościoła przy wesołych rozmowach, gorącym żurku, półmiskach z polską wędliną, francuskimi serami, winami i kiszem, zatarła wszelakie odmienności narodowe i dała wyraz naszej solidarności. Chwała Panu, że mamy na tyle otwartości, aby razem sobie posiedzieć, porozmawiać i znaleźć wspólne akcenty ludzkiego, a zwłaszcza chrześcijańskiego zaangażowania w francusko-polskiej Parafii!

Nasza Polska wspólnota przewyższa liczebnością gospodarzy. Jest to widoczne do tego stopnia, że podczas pewniej niedzielnej Mszy św. jedna z odpowiedzialnych parafianek, Francuzka, na ogłoszeniach zapędziła się stwierdzając, że dziękuje Polakom, że przyjmują Francuzów w swoim kościele. Oczywiście popełniła kardynalne, ale miłe dla nas Polaków, faux pas. 


Z Betlejem prosto do bram Nieba - jasełka 2018/2019

Święta Narodzenia Pańskiego dla większości wierzących są czasem wypoczynku, kosztowania słodkości i rodzinnego ciepła. W naszej Parafii Boże Narodzenie nie  mogło obyć się bez przedstawienia jasełkowego - ma się rozumieć - w wykonaniu niezbyt profesjonalnej trupy aktorów. Głównymi wykonawcami były oczywiście dzieci, często z wielkim trudem mówiące po polsku. Bądźmy świadomi, że uczęszczają one do szkół i przedszkoli, gdzie mówi się tylko po francusku. Jednak w domach rodzinnych nie wygasa tradycja kultywowania języka dziadków. Istotą sztuki jasełkowej było założenie: aktorzy muszą się nauczyć tekstów po polsku i zagrać, jak najlepiej potrafią, swoje role. Stąd wyzwaniem rodziców było wyćwiczyć dzieci, aby mówiły z pamięci. Jak się okazało, z pamięcią było nieźle. Próby zostały zaliczone.



Jednak sama premiera jasełek była dla większości artystów niemałym stresem. A to ze względu na dostojną publiczność, przedstawicieli rodów i znajomych, a nawet gości Francuzów, którzy na tę okazję dostali tłumaczenie jasełek w swoim języku, aby nie być zmuszonymi do zasiadania jak na przysłowiowym, tureckim kazaniu. Przypadkowo wśród nieplanowanych  aktorów znalazła się mała 2-letnia Anastazja ubrana na wzór starszej siostrzyczki w strój anioła. Była tym tak rozanielona, że wyszła z innymi na scenę i nie wiedząc co to stres, z anielskim uśmiechem odegrała rolę przerażonego, innego aniołka.



Najbardziej liczyła się dla organizatorów przedstawienia finałowa bardzo wysoka ocena sztuki. Przygotowaniu jasełek całym sercem oddana była pani reżyser Monika ze swoją asystą pań i męża Roberta, który wybudował nawet na te okazję nowa szopkę. Należy wspomnieć i pochwalić  orkiestrę oraz śpiew całej niemal rodziny pani Justyny.



Część końcowa jasełek miała trochę "niebetlejemski" scenariusz. Tutaj  wykazała się talentem i odwagą młodzież, która odegrała ostatni Akt: Brama do Nieba; aktorzy zagrali na poziomie Opera de Paris. Scena ta była parafrazą skutków przyjścia na ziemię i błogosławieństwa Bożej Dzieciny. Święty Piotr rezydujący u bram Nieba kazał się zastanowić będącym przy końcu życia przedstawicielom różnych stanów począwszy od ucznia, po biedaka, nauczycielkę, zakonnicę aż po duchownego i biznesmena czy kwalifikują się na ucztę niebieską. Niech puentą morału będą ostatnie słowa końcowej sceny: 

Ogłaszam wyniki rozmowy kwalifikacyjnej ze świętym Piotrem:
„Święty  Piotr postanowił, co następuje:
Wszyscy, którzy przed bramą nieba czekali
i po rozmowie z Piotrem tam się nie dostali,
niech zejdą jeszcze na ziemię
i przygotują się lepiej na spotkanie z Jezusem.
On przecież przyszedł po to, by zbawić ich dusze!
Całe niebo dziś życzy wszystkim tu zgromadzonym,
aby KAŻDY SIĘ ZNALAZŁ WŚRÓD BŁOGOSŁAWIONYCH!"



Na koniec jasełek błogosławieństwem i prezentami obdarzył zebranych święty Mikołaj, który w asyście paziów-krasnali przytaszczył wcześniej nagromadzone podarki od rodziców i w geście serdeczności zadawał dzieciakom mądre pytania z religii. A mądrość ta jest mu niemal wrodzona, bo to była już jego kolejna mikołajowa rola od lat jako proboszcza, Polaka; co prawda proboszcza tutejszej parafii, ale z innego kościoła francuskiego i stąd też polskie dzieci go nie znały. I to była cała frajda dla rodziców, którzy chcieli wynagrodzić trud aktorski dzieci incognito; bo jakiż to byłby Mikołaj w przebraniu, którego wszyscy znają.



Ostatnim akordem jasełek był wspólny poczęstunek.

Więcej zdjęć z jasełek i przygotowań do nich w Galerii >>>