Święta Narodzenia Pańskiego dla większości wierzących są czasem
wypoczynku, kosztowania słodkości i rodzinnego ciepła. W naszej Parafii Boże
Narodzenie nie mogło obyć się bez
przedstawienia jasełkowego - ma się rozumieć - w wykonaniu niezbyt
profesjonalnej trupy aktorów. Głównymi wykonawcami były oczywiście dzieci,
często z wielkim trudem mówiące po polsku. Bądźmy świadomi, że uczęszczają one
do szkół i przedszkoli, gdzie mówi się tylko po francusku. Jednak w domach
rodzinnych nie wygasa tradycja kultywowania języka dziadków. Istotą sztuki
jasełkowej było założenie: aktorzy muszą się nauczyć tekstów po polsku i
zagrać, jak najlepiej potrafią, swoje role. Stąd wyzwaniem rodziców było wyćwiczyć
dzieci, aby mówiły z pamięci. Jak się okazało, z pamięcią było nieźle. Próby zostały zaliczone.
Jednak sama premiera jasełek była dla większości artystów
niemałym stresem. A to ze względu na dostojną publiczność, przedstawicieli
rodów i znajomych, a nawet gości Francuzów, którzy na tę okazję dostali
tłumaczenie jasełek w swoim języku, aby nie być zmuszonymi do zasiadania jak na
przysłowiowym, tureckim kazaniu. Przypadkowo wśród nieplanowanych aktorów znalazła się mała 2-letnia Anastazja ubrana
na wzór starszej siostrzyczki w strój anioła. Była tym tak rozanielona, że
wyszła z innymi na scenę i nie wiedząc co to stres, z anielskim uśmiechem
odegrała rolę przerażonego, innego aniołka.
Najbardziej liczyła się dla organizatorów przedstawienia
finałowa bardzo wysoka ocena sztuki. Przygotowaniu jasełek całym sercem oddana
była pani reżyser Monika ze swoją asystą pań i męża Roberta, który wybudował
nawet na te okazję nowa szopkę. Należy
wspomnieć i pochwalić orkiestrę oraz śpiew
całej niemal rodziny pani Justyny.
Część końcowa jasełek miała trochę "niebetlejemski" scenariusz.
Tutaj wykazała się talentem i odwagą
młodzież, która odegrała ostatni Akt: Brama do Nieba; aktorzy zagrali na poziomie
Opera de Paris. Scena ta była parafrazą skutków przyjścia na ziemię i błogosławieństwa
Bożej Dzieciny. Święty Piotr rezydujący u bram Nieba kazał
się zastanowić będącym przy końcu życia przedstawicielom różnych stanów począwszy od ucznia, po
biedaka, nauczycielkę, zakonnicę aż po duchownego i biznesmena czy kwalifikują
się na ucztę niebieską. Niech puentą morału będą ostatnie słowa końcowej sceny:
Ogłaszam wyniki rozmowy kwalifikacyjnej ze
świętym Piotrem:
„Święty
Piotr postanowił, co następuje:
Wszyscy, którzy przed bramą nieba czekali
i po rozmowie z Piotrem tam się nie
dostali,
niech zejdą jeszcze na ziemię
i przygotują się lepiej na spotkanie z
Jezusem.
On przecież przyszedł po to, by zbawić ich
dusze!
Całe niebo dziś życzy wszystkim tu
zgromadzonym,
Na koniec jasełek błogosławieństwem
i prezentami obdarzył zebranych święty Mikołaj, który w asyście paziów-krasnali przytaszczył wcześniej nagromadzone podarki od rodziców i w geście
serdeczności zadawał dzieciakom mądre pytania z religii. A mądrość ta jest mu
niemal wrodzona, bo to była już jego kolejna mikołajowa rola od lat jako
proboszcza, Polaka; co prawda proboszcza tutejszej parafii, ale z innego
kościoła francuskiego i stąd też polskie dzieci go nie znały. I to była cała
frajda dla rodziców, którzy chcieli wynagrodzić trud aktorski dzieci incognito;
bo jakiż to byłby Mikołaj w przebraniu, którego wszyscy znają.
Ostatnim akordem jasełek był wspólny poczęstunek.
Więcej zdjęć z jasełek i przygotowań do nich w Galerii >>>
Więcej zdjęć z jasełek i przygotowań do nich w Galerii >>>