czwartek, 27 czerwca 2019

Zakończona niekończąca się katecheza


Nasze małe i pocieszne dzieciątka z wielkim żalem pożegnały się z katechezą do następnego roku. Natomiast te większe odetchnęły z ulgą, że już nie trzeba podejmować dodatkowych zajęć takich jak studiowanie katechizmu czy odrabianie zadań w zeszycie ćwiczeń. A może jeszcze bardziej poczuły się wyzwolone z frustrujących sytuacji, że można czegoś znowu nie wiedzieć na katechezie.


Katecheza się skończyła, ale nie zakończyła się przygoda z Bogiem. Katecheza różni się od zwykłej nauki w szkole, gdzie zdobyta wiedza jest zazwyczaj potrzebna tylko do jakiegoś czasu albo do jakiegoś stopnia. Z katechezą tak nie jest! Kto się uczy o Bogu ten uczy się na wieczność. Każdy człowiek ciekawy spraw Bożych albo całkiem niechętny i kulejący z nauką uczeń na katechezie przez Chrzest i wysiłek poznania Boga został już zaliczony do grona ludzi zbawionych. Jak mądrze określił św. Paweł w 1 Tes 2,4 słuchanie prawd Bożych jest niewiarygodnym odkryciem dla człowieka Bożego, że: przez Boga zostaliśmy uznani za godnych powierzenia nam Ewangelii, … aby się podobać nie ludziom, ale Bogu, który bada nasze serca. Zetknięcie się więc dziecka czy kogokolwiek w każdym innym okresie życia z prawdą żyjącego Boga wiąże się z dowartościowaniem nas przez samego Pana. Można bardziej uczuciowo wyrazić ten fakt mówiąc, że zyskujemy upodobanie w oczach Boga. Z kolei upodobanie w oczach Boga można by porównać ze znalezieniem szczęścia w Sercu samego Boga - Bóg nami się po prostu cieszy. Dla mnie osobiście to najpiękniejsze określenie łaski Bożej: stwierdzenie, że mogę podobać się Bogu – nie ma nic bardziej osobistego i serdecznego w odniesieniu do Boga. To takie zażyłe, braterskie wejście w relację z samym Bogiem, takie świadome rozkochanie się w samym Bogu, taka miłosna przygoda bycia blisko Boga. A to najprostsze ujęcie tej tajemnicy: Bóg patrząc na mnie uśmiecha się nade mną, ponieważ Mu się podobam.
Zwracam uwagę na słowa: przygoda z Bogiem. Otóż każdy z nas może potraktować katechezę jako przygodę przyjemną, w trakcie której można spotkać tajemniczego człowieka, jak ksiądz czy zakonnica, którzy mówią do nas czy naszych dzieci o jeszcze bardziej tajemniczych sprawach. Ale z drugiej strony katechezę jako naukę religii można potraktować jako coś zbędnego, piąte koło u wozu. Czyli religia może wydawać się ciężarem… Niedobrze się dzieje, gdy sami rodzice traktują katechezę dziecka jako bezużyteczną dla jego rozwoju. Choć raczej nigdy tego nie powiedzą o konieczności żywienia, leczenia, szkoły, sportu, tańca czy wielu względnie potrzebnych przedmiotów w życiu.


Dziecko dowiaduje się, co mu jest tak naprawdę potrzebne w życiu od rodziców, starszych. Przykładowo podglądając rodziców czy się modlą, czy o Bogu w ogóle mówią, same automatycznie zapragną kontaktu z Bogiem i wiedzy o Nim. Natomiast zdecydowanie mniejszy wpływ na dowartościowanie katechezy ma postawa katechety. Dziecko ma tę chłonność gąbki, że takimi walorami nasiąka, w jakich się obraca. Dziecko ma też taką właściwość jak prostota serca, czyli łatwo przyjmuje za prawdę to co mu starszy podaje do przyswojenia. Tego już dorosłym często brakuje. I tu takie moje osobiste wynurzenie w stronę jednej z moich uczennic. Jednego razu w trakcie odwiedzin w mieszkaniu jej rodziców pokazała mi własny pokój. Pochwaliła mi się i zademonstrowała osobiście przygotowany i ustrojony ołtarzyk, przy którym codziennie się modli. Dla mnie to był najbardziej ewidentny dowód na skuteczność katechezy. Nie do końca mojej, ale nade wszystko dobrych rodziców, którzy skutecznie przekazują Ewangelię swojej córce. Jakże bym sobie życzył, aby wszyscy moi wychowankowie z katechezy uczynili sobie podobny znak modlitwy w swoich pokojach! Wagę niewinności i skuteczności modlitw dziecka uzmysławia nam sam Pan. Mówi, że to ich aniołowie wpatrują się nieustannie w najjaśniejszą twarz Boga. Czyż nie tego nam potrzeba w katechezie i w modlitwie, aby ktoś, tak jak dziecko, rozjaśnił twarz Boga nad nami, naszymi ciemnymi stronami egzystencji!?
Skoro już mamy wakacje, to warto nam wszystkim zaproponować, tak rodzicom jak ich pociechom, aby w swoim odpoczynku urlopowym byli spragnieni „przygód z Bogiem”. Przygód tak frapujących i emocjonujących, aby może nawet zdobyli się na wakacyjną czytankę Biblii z dziećmi. A może dobrym pomysłem są rekolekcje rodzinne przy słowie Bożym, na co stać małżeństwa z Domowego Kręgu Rodzin. Tylko gorliwe, z głębi serca płynące, szukanie Boga wokół nas, może nam odsłonić prawdę, że każda mikro cząstka jak i cały ogrom świata, są tylko niewielkim odblaskiem wszechpotężnego i wszechobecnego Władcy świata. Gdziekolwiek skierujemy nasze stopy czy wzrok, to uznajmy w sercu Jego bliskość i potrzebę uwielbienia za dar Jego stworzenia i Jego Miłości. Niech we wszystkich miejscach, gdzie się udajemy, wypełnia nas zachwyt i przekonanie, że piękno świata wskazuje na cudowny uśmiech Boga, który posyła nam wszystkim. Jednak Jego urok napełni nasze wnętrza szczęściem, kiedy sami przybliżymy sobie w chwilach wolnych Ewangelię. Ewangelię, czyli najpiękniejszą Nowinę o zbawiającym i zatroskanym o nas Bogu. A tę cudowną Nowinę z kolei zamiennie można nazwać katechezą; katechezą na życie i na wieczność, której do końca nigdy się nie wyuczymy. Nie zapominajmy więc o wzajemnym wakacyjnym katechizowaniu się Bożym uśmiechem, czyli doświadczaniu tajników piękna, miłości i prawdy Bożej w spotkaniach z braćmi i w świecie Bożych stworzeń.

Więcej fotografii z zakończenia roku katechetycznego można znaleźć w Galerii >>>